sobota, 12 marca 2011

"Trzeba tylko chcieć"

Tak jak obiecałam, juz dziś, wywiad z Maciejem Stańczakiem - zdobywacą tytułu Śnieznej Pantery.


Maciej Stańczak jest opolskim alpinistą, ma 26 lat. Z zawodu ratownik medyczny. Jako czwarty Polak zdobył prestiżowy tytuł Śnieżnej Pantery.



Maciej Stańczak
źródło: wspinanie.pl



"Trzeba tylko chcieć"


Masz 26 lat i jako czwarty Polak zdobyłeś tytuł Śnieżnej Pantery. To wielkie osiągnięcie. Czy masz wytyczone cele na dalszą działalność wysokogórską? Może Korona Himalajów?


Jeśli zdarzyłaby się taka okazja, to na pewno chciałbym z niej skorzystać. Jestem otwarty na wszelkie propozycje. Wciąż interesuję się górami i chciałbym coś jeszcze w tych górach osiągnąć. A możliwości jest wiele. Co do Korony, to nie jest to takie proste. To jest poświęcenie co najmniej kilkunastu lat, żeby taki cel osiągnąć. Dlatego na razie tego nie rozważam.


Twoja poważna przygoda z górami rozpoczęła się w 1995 roku podczas przejścia Orlej Perci w Tatrach- czy już wtedy poczułeś, że chcesz zdobywać tak wysokie góry?


Nie, wtedy nawet o tym nie myślałem, nie marzyłem. Pojechałem w góry pierwszy raz, miałem dużo obaw, strachu i poznawałem dopiero wszystko to, co w Tatrach się znajduje. Nie myślałem zupełnie o tym, żeby wchodzić wyżej – to pojawiło się dopiero później.


Czego szukasz w górach?


Wielu rzeczy, w tej chwili ciężko to określić. To zależy od danego momentu. Czasem jeżdżę w góry żeby się wyładować, kiedy mam w sobie za dużo energii. A czasem jeżdżę po to, żeby tej energii zaczerpnąć.


Jak wyglądały przygotowania do Twoich wypraw?


Staram się żyć aktywnie na co dzień. To niestety nie zawsze wychodzi, bo czasami przeszkadza lenistwo. Do wyjścia w góry wysokie najlepiej właśnie przygotowywać się poprzez życie codzienne. Żyć zdrowo, być aktywnym fizycznie, trenować odpowiednie dyscypliny. Potem w górach to na pewno zaprocentuje.


Jakie odpowiednie dyscypliny?


Na pewno sporty ogólnorozwojowe, na pewno trening wytrzymałościowy. Bieganie, pływanie, jazda na rowerze, a nawet squash. Jako dyscyplina sportu jest ciekawy, ale też może być męczący. Przynosi dobre efekty kondycyjne.


Co sprawia Ci największy problem w trakcie wypraw? Problemy fizyczne czy psychiczne?


Raczej właśnie sprawność fizyczna. To jest dla mnie chyba największy problem. Gdybym był silniejszy w pewnych sytuacjach, to myślę, że byłoby zdecydowanie lepiej. Ale na kondycję trzeba pracować, dążyć do postawionych sobie celów. Nie zawsze można je od razu osiągnąć. Jeśli chodzi o motywację, to ona zawsze u mnie była wysoka. Nigdy też nie miałem problemów z zespołem czy klimatem panującym podczas wypraw.


Mówisz, że sprawność fizyczna bywała problem. Twoi znajomi mówią, że ciężko za Tobą w górach nadążyć.


Nie, już raczej nie biegam tak po górach. (przyp. Maciej uczestniczył w rajdach górskich) Trochę pewnie przesadzają. To pewnie mit.


Co w górach jest ważniejsze kondycja czy wytrzymałość psychiczna?


Na pewno w takich zajęciach jak alpinizm istotniejsza jest psychika. Trzeba być odpowiednio zmotywowanym, żeby chodzić w góry, a co się z tym wiąże, podejmować tam ryzyko. Bez tej motywacji i silnej psychiki to nie wchodzi w grę. Ewentualnie można robić to w jakimś ograniczonym zakresie.


Czy każdy może zdobywać tak wysokie szczyty?


Myślę, że każdy może zdobywać tak wysokie szczyty, tylko trzeba na to poświęcić trochę życia. Jeśli ktoś sobie postanowi, że uda mu się wejść na jakąś wysoką górę i w odpowiedni sposób się przygotuje to - z pewnością to osiągnie. Trzeba tylko chcieć.


Czy towarzystwo w górach jest istotne? Z kim jeździsz w góry?


Jest bardzo istotne. Teraz staram się jeździć w góry z przyjaciółmi. Nawet jeśli mam poświęcić weekend na zwykłe spacerowanie po górach, to z przyjemnością to robię, po to żeby z fajną ekipa miło spędzić czas.


Czego najbardziej się obawiasz w trakcie wspinaczki?


Obaw jest dużo. Nie mam jednej konkretnej. Wiadomo że człowiek boi się o własne życie, o życie partnerów, o to czy pogoda pozwoli na działanie w górach. Jest wiele elementów tego strachu. W każdej chwili człowiek czegoś lub o coś się obawia.


Powiedziałeś, że jedną z obaw jest utrata życia. W lipcu i sierpniu 2008 r. w Pamirze Tadżyckim działały dwie polskie wyprawy – Wasza – Polish Pamir Expedition 2008 i Klubu Wysokogórskiego Jastrzębie. Dla tej drugiej – skończyło się tragedią – zaginął uczestnik wyprawy Krzysztof Apanasewicz. Jak to wpłynęło na Waszą dalszą wspinaczkę?


Atmosfera, która na początku była bardzo pozytywna, po tym zdarzeniu zmieniła się radykalnie. Staraliśmy się cieszyć z tego co mamy, ale nie było to łatwe. Każdy to przeżył na swój sposób. Była to tragedia dla nas wszystkich i myślę, że na każdym jakoś to się odbiło.


Ekipa z Jastrzębia zawróciła.


Tak. Najpierw trzeba było Krzysztofa poszukać. Trwało to kilka dni. Kiedy się okazało, że nie uda się go znaleźć, że zaginął w trudnym terenie to uznaliśmy, że nie ma żadnych szans. Oni zawrócili, tak postanowili wspólnie, od nas zawrócił jeden uczestnik. My postanowiliśmy, że zostajemy. Myślę, że to była dobra decyzja. Niestety, w górach jest tak, że śmierć jest wkalkulowana w tę działalność. Nie chciałbym, żeby było tak, że jeśli zginąłbym ja, to moi koledzy w ogóle zrezygnowaliby z gór i już się w ogóle nie wspinali. To byłoby chyba niewłaściwe.


Jak Twoja rodzina podchodzi do Twoich zainteresowań górskich?


Chyba już się do tego przyzwyczaili. Jeśli jeżdżę w niskie góry, to się nie przejmują. A kiedy jadę gdzieś wyżej i na dłuższy czas, to jest u nich jakiś strach, obawa. Ale tak to już jest, muszą się do tego przyzwyczaić.


Istnieje powiedzenie ‘nie ważne czy byłeś na Evereście, ważne czy wszedłeś na Pik Pobiedy’. Góra straszy statystykami : na około 200 zdobywców przypada ok. 100 ofiar śmiertelnych. Uznawany jest za jeden z najtrudniejszych siedmiotysięczników świata – czy dla Ciebie był najtrudniejszym spośród wszystkich zdobytych?


Tak, na pewno. Dużo siły i energii musiałem włożyć razem z moim partnerem, żeby tam wejść. Także, na pewno była to dla mnie najtrudniejsza góra spośród wszystkich na których byłem.


Czy miałeś myśli o zawróceniu? Żeby zrezygnować?


Bywały takie myśli. Ale cały czas byliśmy na tyle zmotywowani, żeby iść do góry. Nie było sytuacji żebyśmy zadecydowali o rezygnacji. Za każdym razem, gdy pojawiały się złe warunki, zła pogoda, staraliśmy się przeczekać zły czas. Byliśmy na tyle nakręceni, żeby mimo przeciwności losu, walczyć.


Co czułeś stojąc na szczycie Piku Pobiedy?


Chyba więcej zmęczenia niż radości. Radość przyszła dopiero kiedy udało się już z tej góry bezpiecznie zejść. Chociaż mimo zmęczenia, trochę tej radości było. Szczególnie ze względu na to, że można już zawrócić i iść w drugą stronę.


Włoski wspinacz Bonatti powiedział : Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to, aby wejść na szczyt, robi się to po to, aby stać się kimś lepszym. Zgadzasz się z tą teorią i czego Ciebie uczą góry?


Na pewno tego żeby stać się kimś lepszym. Także pokory. Zgadzam się z tym powiedzeniem. W górach każdy szuka czegoś dla siebie. Ja na pewno realizuję się chodząc po górach i po prostu to lubię. Oby tak było jeszcze przez długi czas.



Fot. archiwum Macieja Stańczaka
źródło: gory.re.pl

1 komentarz:

  1. Dla mnie najbardziej niezwykłe jest to, że istnieją wśród naszego społeczeństwa tacy właśnie ludzie, którzy z własnej woli zdobywają się na tak ogromny wysiłek i chyba nawet jest to dla nich przyjemność:)

    OdpowiedzUsuń